piątek, 25 września 2015

"Ślub przed 25 urodzinami to jak wyjście z imprezy przed 22"

Taaak. 2 tygodnie temu skończyłam 25 lat a za tydzień stracę status singla. Jak się czuję? Do dzisiaj czułam się normalnie, ale aktualnie zaczyna towarzyszyć mi presja czasowa. Jutro fryzjer. Pojutrze coś. W poniedziałek obrączki. Uprać pościel. Czwartek goście. Tort. Wysłać maila. Nie zapomnij oddychać Dorota.

W naszej rodzinie podział obowiązków jest na szczęście całkiem sprawiedliwy. Krystian odpowiedzialny za tort - znajduje idealny wizualnie i wybiera smak - jestem cała przeciwko. Wybieram swój, negocjujemy. Jest. Więc ponownie - podział obowiązków jest sprawiedliwy, nie dlatego że mamy ich po równo tylko dlatego, że robimy je wspólnie. Tort ostatecznie będzie biało różowo niebieski. Jak letnie niebo.

I tak przy całej masie obowiązków, naszego mijania się i czasowego niezgrywania, załatwiania spraw przez telefon miałam okazję trochę pomyśleć. O nas i o tym całym ślubie. Wielka sprawa w sumie, zdeklarować się jakby na całe życie. I czy ja chcę się tak zdeklarować? Czy on na pewno chce? Myślę. No chcę. Przecież nasze weekendy to najlepsze godziny mojego życia. Wspólne śniadania, opieka nad Leną, gotowanie. I aktualizowanie jego kalendarza z mojego telefonu. Jego obowiązkowe zmywanie naczyń. Nawet jego marudzenie jak się nie wyśpi. Chyba nigdy się nie wysypia :)

I myślę, że on też na pewno chce. Wie przecież, że muszę mieć racje i z łatwością (wiedząc swoje) mi ją przyznaję - co budzi jeszcze większy sprzeciw. Zna każdy milimetr mojej skóry, wie ile ważę i gdzie mam rozstępy, umie pofarbować mi włosy,  tańczy dla mnie rock'n'rolla, wie że nie umiem czekać, rozumie kiedy mam wkurz, jest zawsze po mojej stronie.

Znamy każdą swoją myśl, każdą reakcję, umiemy przeczytać każdy grymas, wiemy o zmarszczkach, smarkach, biegunkach, znamy swoje sny, marzenia i oczekiwania. Jesteśmy sobie przeznaczeni, więc o czym ja dywaguję...

I powiedzcie mi teraz... co ja mam sobie wygrawerować na kawałku złota, kiedy myśląc o nas mam przed oczyma tyle obrazów? Przecież Krystian Dorota i Lena to taka niezniszczalna oczywistość.