sobota, 24 maja 2014


Jakiś czas temu kupiłam książkę napisaną przez (podobno) najpopularniejszą polską położną. Prawdę mówiąc zabierałam się do niej powoli, z dystansem, właściwie jej czytanie odłożyłam "na później", nie wiem dlaczego, chyba nie kręciły mnie historie porodowe innych. Jak bardzo się myliłam... Mam wrażenie, że Jeannette jest jedną z najbardziej wrażliwych i ciepłych kobiet o jakich kiedykolwiek słyszałam. Jestem dopiero na 63 stronie - i wiem, że dzisiaj nie prześpię nocy, po to aby dowiedzieć się jak wyglądały porody w czasach, kiedy my przychodziliśmy na świat, jak bardzo wszystko się zmieniło i jakich przypadków w swojej karierze J. nigdy nie zapomni. I prawdopodobnie ja nie zapomnę ich też. Doskonała, wzruszająca i tak bardzo prawdziwa... Polecam - mamom, a nie kobietom w ciąży. Wy kochane poczekajcie najpierw na swoje własne doświadczenia.


Wydaje mi się, że przymiotnik 'rozrzewniona' jest cieniem wszystkich kobiet w ciąży. I że ten cień zostaje z nami jeszcze długo po narodzinach Dziecka. Można polubić rozrzewnienie. Można się z nim nawet zaprzyjaźnić. Skutecznie łamie moją wrodzoną ignorancję wobec... chyba wobec wszystkiego. No, rozkłada mnie ta książka na łopatki.



wtorek, 20 maja 2014

Zdjęcia czyli Baby Spam. Na początku, jeszcze w ciąży obiecałam sobie, że nie będę dzielić się moim Dzieckiem ze światem - że zachowam Jej zdjęcia tylko dla nas, w domowym archiwum. Że to coś tak prywatnego i intymnego, że powinno się tego bronić. Tej zasady trzymałam się kilka dni, ponieważ moja Córka jest tak piękna, że nie sposób nie pokazywać chaotycznemu światu emanującej od niej dziewczęcości i delikatności. Lena ciągle się śmieje - mam kilka tysięcy jej zdjęć z różnymi uśmiechami i grymasami. Na portal społecznościowy, jedyny którego częścią jestem zdjęć wrzuciłam kilkanaście. Lena z tatą czytają bajkę, Lena z tatą śpią, Lena śpi u mnie na ramieniu, Lena badająca niebo... Robię to nie tylko po to, aby pochwalić się naszą Produkcją i umożliwić zobaczenie mojej Córki znajomym, z którymi nie mamy szans na razie się spotkać - robię to też dlatego, że osobiście wolę oglądać zdjęcia Dzieci niż zdjęcia obiadów albo zakupów, jakie często publikują moi znajomi. No i trochę też zgodnie z cytatem Leo Buscaglii "Kiedy coś czujesz, niechaj ludzie wiedzą, że to czujesz. Nie masz dosyć tych stoickich twarzy, na których nic się nie maluje?" A ja czuję szczęście i miłość, jakich nigdy przedtem nie znałam.



czwartek, 15 maja 2014


Właśnie przez okno zobaczyłam ciężarną, powzruszałam się trochę, ale zaraz potem się opamiętałam. Za kobietą w pomarańczowym swetrze i jej pokaźnych rozmiarów brzuchem jak cień przyfrunęły moje całkiem świeże wspomnienia.

Ciąża - choć to słowo w pełni oddające stan fizyczny, w którym znajdujemy się przez kilka miesięcy - jego wydźwięk jest zły. I wcale nie ze względu na mdłości, zgagę, opuchnięte kostki czy ogólny nadmiar wody w organizmie. Dlatego, że ciężar to coś przytłaczającego a świadomość rozwijającego się w tobie Dziecka jest niesamowita i daje euforycznego kopa. Oczywiście tylko wtedy, kiedy nie masz huśtawek emocjonalnych i nie chcesz zabić całego świata. No i tak to w mojej ciąży było, pół doby euforia i radość a drugie pół to mdłości (zawsze popołudniu, o 16:00 z zegarkiem w ręku) dziwne myśli - od wyboru kołyski, rozmiaru ciuchów dla niemowlaka, poprzez kolor moich włosów kończąc nad wielkością blizny po porodzie (w przypadku cesarskiego cięcia, czyli moim). W tej nieprzyjemnej części doby próbowałam też coś zjeść - z tym był problem bo albo nie miałam apetytu w ogóle albo miałam na wszystko - konsekwencją czego był bieg do łazienki. Próbowałam się też wyspać co w 3 trymestrze było - delikatnie mówiąc trudne ze względu na spacery do łazienki - co 3 godziny, i brzuszek utrudniający znalezienie dogodnej pozycji.

tak My wyglądałyśmy dzień przed porodem.
Bycie przyszłą mamą nie jest łatwe i ja w to nigdy nie wierzyłam. Kobiety wmawiające mi ten fakt uważałam za panikary z feministycznym zapędem. Co więcej w moim przypadku było to tak trudne, że postanowiłam wtedy: nigdy więcej żadnej ciąży. I znowu nie wierzyłam tym samym kobietom, które mówiły: szybko o wszystkim zapomnisz. I powinnam je przeprosić bo miały rację a ja teraz zastanawiam się jakie imię dałabym naszemu synowi. Ciąża i przejście przez nią zmienia nas o sto osiemdziesiąt stopni, wywraca dotychczasowe priorytety do góry nogami - a co najważniejsze - daje tyle siły i determinacji, że niejeden związek po przyjściu Dziecka na świat się po prostu rozpada. Pewnie dlatego, że faceci nie są w stanie dogonić swoich partnerek, dodatkowo nie rozumieją, że po porodzie kobietami rządzą hormony a nie rozsądek i logika. Ja walizki mojemu ukochanemu pakowałam z... trzy razy. I gdyby nie jego cierpliwość i wyrozumiałość pewnie zamiast patrzeć na niego szalejącego z naszą córką - płakałabym z tęsknoty w kołnierz.

Drogie Panie - baby blues nie da się uniknąć, ale da się złagodzić jego objawy. Czułością. Wspólnym zaangażowaniem. Spokojem. Wytłumaczcie swojemu facetowi, że napady histerii i płaczu będą spowodowane szałem macicy, stęsknionej za Człowieczkiem, który na zawsze ją opuścił. Tak, szał macicy to dobre określenie i moja własna definicja na to co trwało około 4 tygodni po porodzie. A wam panowie - życzę powodzenia. Kochajcie mocno swoje kobiety bo to co przeżyły w tym okresie zakończonym - niejednokrotnie niełatwym porodem i to, że nadal jesteście razem (bo często pewnie w tej hormonalnej wrzawie miały dosyć) to dowód na to, że są w stanie zrobić dla was wszystko.

wtorek, 13 maja 2014

Ten tekst miał być o ciąży co by zachować chronologię życiową, ale nie zachowam bo napisać dzisiaj chcę o matkach. Istnieją dwa rodzaje matek: koleżanki-matki i matki-koleżanki. Te pierwsze to wiadomo, najpierw były koleżankami, a potem zaszły w ciążę i przeżywałyście ją razem, wszystkiego się ucząc, nabywając wspólnie doświadczenie i się nim dzieląc bez głupiego udawania eksperta. No właśnie, eksperta natomiast kochają rżnąć matki, które próbują zostać twoją koleżanką tylko dlatego, że masz dziecko. W ogóle mamy niemowlaków mają dziwną, specyficzną cechę, której ja nie rozumiem i unikam - jest to solidaryzowanie się w swoim - nie tylko już macierzyństwie, ale nawet przy okazji kupowania kalafiora w sklepie. One nie robią tego z sympatii - w normalnych warunkach nigdy w życiu nie zapałałybyście do siebie niczym oprócz chłodnej obojętności, robią to po to, by udowodnić sobie - (bo przecież nie innym, ludzi to raczej nie obchodzi) że są dobrymi mamami, że dobrze spełniają swoją rolę, że radzą sobie doskonale - pouczają i niepytane zazwyczaj każde zdanie zaczynają od: 'a ja bym...'. Ja też na krótko wpadłam w taką pułapkę i teraz jest mi wstyd. Znajomość zerwałam, bo wolę tematy inne niż częstotliwość jedzenia lub wydalania mojego Dziecka. I o ile zniosłabym to, że ktoś ingeruje w moje życie to budzi się we mnie hiena kiedy inne babki - wciskają mi co i jak powinnam robić dla i z moją Córką. Wystarczy zresztą przejrzeć fora internetowe, aby potwierdzić tezę o tym, że dziewczyny z bycia perfekcyjną matką zrobiły sobie życiowy cel - trafiłam kilka razy na takie i mimo, że nie znam autorek postów to oczami mojej dosyć bogatej wyobraźni widziałam te kobiety, u których na półkach stoją dumnie nieprzeczytane podręczniki o pielęgnacji i wychowaniu dzieci. Gdyby zorganizować spotkanie dla internetowych ekspertek - szłoby na noże. Bo one nie chcą wcale dobrze dla twojego Dziecka - one chcą dobrze dla siebie i swojego ego. Dobrze dla waszych Dzieci chcą z pewnością babcie i ciocie - ale te pierwsze są już niestety przeterminowane a ich wiedza dawno została zastąpiona nowymi rozwiązaniami  (wybaczcie kochane mamy i teściowe, nadal jesteście wspaniałymi babciami) a te drugie mimo chęci nie zawsze są w stanie pomóc.

Dlatego wszystkim mamom obecnym i przyszłym radzę zaufać swojej własnej intuicji i rozsądkowi partnera - to połączenie idealne dla nowego życia, które to WY zainicjowaliście. A jeśli potrzebujecie rady lub pomocy nie zwracajcie się o nie do koleżanek, albo do internetu - ja tak robiłam przez pewien czas, zanim zrozumiałam, że każde Dziecko jest inne i nie ma uniwersalnej recepty na opiekę nad takim brzdącem. Wątpliwości pomoże wam rozwiać zawsze osoba kompetentna - najczęściej położna lub pediatra - dlatego tak ważna jest dobra komunikacja i zaufanie do osób opiekujących się wami i waszą pociechą.

Z tego miejsca powinnam stopy całować lekarzowi prowadzącemu moją ciążę, który zadbał o to aby te ciążowe miesiące, cesarskie cięcie i rekonwalescencja kojarzyły mi się dobrze i pozostawiły wspomnienia, w których dominował profesjonalizm i troska całego opiekującego się nami zespołu - czego wam również życzę.  

poniedziałek, 12 maja 2014

Jestem Mamą 3,5 miesięcznej Leny - ale oprócz tego jestem... tutaj mogłabym wpisać tonę afirmacji, ale szkoda energii. Od kilku tygodni jestem kolejną kobietą, która postanowiła dołączyć do grona tych, które po urodzenia dziecka nadal pozostają sobą. Nie wyrzekają się siebie, swojego czasu wolnego i pasji na rzecz Nowego Małego Człowieka. Podczas gdy moje koleżanki matki propagują karmienie piersią w przestrzeni publicznej i poświęcają energię na szukanie kolejnych dowodów na szkodliwość szczepionek ja postanowiłam poruszyć tematy, które - przypuszczam, dotykają wielu matek, które katują się potem wyrzutami sumienia za to, że coś takiego w ogóle mogło im przyjść do głowy. A tematów nieprzyjaznych wizji cudownego, różowego rodzicielstwa opatrzonego w tęczę, słoneczko i wesołe misie jest cała masa. Szczególnie w pierwszych trzech miesiącach życia waszego Dziecka, drogie mamy - bo nie bez powodu mówi się, że to czwarty trymestr ciąży.

W tym wpisie chciałabym też rozwiać wątpliwości - moje Dziecko jest kochane, zadbane i szczęśliwe. Przede wszystkim jest też zaplanowane, dlatego podejmując decyzję o jego stworzeniu byłam gotowa na baby blues, nieprzespane noce, kolki, bieganie do pediatrów i całą masę trudnych decyzji. Ale domyślam się, że nie wszystkie kobiety były świadome tego, ile zmian je czeka i o tym właśnie chciałabym popisać.

Jeśli trafiłaś tutaj i spodziewasz się Dziecka, lub planujesz jego poczęcie to bardzo subiektywnie postaram Ci się nakreślić jak wygląda doba z baby blues i noworodkiem. A nawet - jak wygląda setka takich dób. I nie mam na celu zniechęcenia kogokolwiek, bo sama uważam, że Lena to najlepsze co mogło mi się przytrafić, ale uważam, że - Drodzy Przyszli Rodzice powinniście być przygotowani na zmagania z matką naturą :)